niedziela, 24 czerwca 2012

"Potrzebuję Ciebie, Jezu, tak bardzo." (20)

"Kuszeni mirażem tronu"- Zeszyt RRN nr 44 (19)
Część 2.
CHCIWOŚĆ TRONU
Brakuje Mi ciebie (cd)
Kiedy walczysz o czas dla siebie, to może nie zastanawiasz się nad tym, że czas to taki uniwersalny środek, który w swoich zamiarach możesz na wszystko zamienić, że w tym posiadaniu dla siebie czasu jakże głęboko wyraża się pragnienie samowystarczalności, niezależności od Boga. Bo czas możesz zamienić na przyjemność, możesz zamienić na zdobywanie pieniędzy, na uporządkowanie swoich spraw, co może przynosić ci satysfakcję pewności siebie, poczucie panowania nad sytuacją. Zresztą samo dysponowanie czasem daje wystarczająco silne przekonanie, że jesteś kimś.

     Doczesność jest czasoprzestrzenią, o tych dwóch wymiarach. Kiedy do panowania nad czasem dodasz jeszcze panowanie nad przestrzenią poprzez wystarczająco sprawny samochód czy samochody, to możesz utonąć w iluzji, że posiadasz  b a r d z o  dużo i że  b a r d z o  nie potrzebujesz Boga.

     Iluzja władzy domaga się nie tylko wypełnienia swoją mocą czasoprzestrzeni, ale również ludzi, którzy bądź będą realizować twoje plany, zamiary, bądź usensowniać twoje przekonanie, że jesteś kreatorem własnego życia.

     W tak wielką dal sięgające iluzje tronu obejmują na przykład posiadanie dzieci. Dzieci są twoje, ponieważ dałeś im życie. Bóg wcześniej czy później musi sprzeciwić się twoim wydumanym iluzjom i może te iluzje przestać podtrzymywać w istnieniu. A wtedy okaże się, że twoje dzieci nie są twoje, nie są twoją własnością, wymykają się spod twojej władzy. I tak naprawdę potrafią zatruć ci najlepiej dobrane i z trudem zdobyte odcinki czasu, którym tak chciałeś zawładnąć.

     Te nieuświadomione, nieodkryte kontynenty iluzji tronu często objawiają się właśnie wtedy, gdy nad czymś tracisz władzę. Kiedy zachorujesz i lekarz nie będzie mógł ci pomóc, kiedy będziesz musiał przejść na emeryturę czy przy licznych innych tego rodzaju okazjach, odczujesz, jak te walące się iluzje mogą być bolesne dla ciebie. Ale jeżeli wcześniej nie chciałeś usłyszeć szeptu Jezusa: Brakuje Mi ciebie, to być może na gruzach swoich iluzji ten szept wreszcie usłyszysz i zapragniesz Boga. Bo tak naprawdę głód Boga rodzi się na zgliszczach wypalonych ludzkich przekonań o tym, że sami sobie wystarczamy.

     Głód Boga ma zwykle tę bolesną otoczkę wypalonych iluzji, ale próbuj być wdzięczny za nią, ponieważ przynajmniej w tym kontekście odkryjesz wreszcie Jedyną Miłość, która zawsze była tak bardzo cierpliwa, tak długo czekająca na ciebie, tak bardzo wytrwała i tak wierna jak wierny może być tylko Bóg, który ukochał cię nad życie. To ten głód Boga zrodzi w tobie modlitwę-odpowiedź:
Brakuje mi Ciebie, Jezu, bardzo.
     Potrzebuję Ciebie, Jezu, tak bardzo. Potrzebuję, abyś posługiwał się Maryją jako szczególnym narzędziem Twojej łaski. Potrzebuję Ciebie każdego dnia w tym szczególnym narzędziu, jakim jest Maryja, w tym niezwykłym narzędziu Twojej miłości do mnie. Jak żywisz ptaki niebieskie i przyozdabiasz lilie polne - potrzebuję Ciebie, Twojej miłosiernej troski o mój chleb powszedni. Bo bez Ciebie nie dam sobie rady nawet w prostych, codziennych sprawach.
     Potrzebuję Ciebie w trudnościach życia, które stanowią dla mnie próby wiary. Ty najlepiej wiesz, że w tych próbach - jeśli będę wierzył w siebie - załamię się. Dlatego tak bardzo potrzebuję Ciebie, Twych miłujących ramion, Boże, które obejmują mnie ramionami Twej Matki.
     Potrzebuję Ciebie w mym życiu duchowym, potrzebuję posługiwania się przez Ciebie Maryją w mym życiu modlitwy, w mym życiu sakramentalnym. Tyle we mnie złych skłonności, tyle pokus. Tyle zanurzenia w bagnie doczesności.
Potrzebuję, byś strzegł mej wierności dla Ciebie w życiu duchowym poprzez Maryję, którą wybierasz jako narzędzie swej szczególnej łaski. Przez Maryję jako znak swojej obecności będziesz przelewał na mnie zdroje swego miłosierdzia.
     Potrzebuję Ciebie w kontaktach z Tobą, na płaszczyźnie wiary. Bo moja modlitwa jest tak marna, pełna rozproszeń, że nie wiem, czy czasem przez nią bardziej nie obrażam Ciebie niż szukam Twojej woli. Mój udział w sakramentach świętych, które stanowią niewyobrażalny skarb dla mnie, przypomina raczej zachowanie tego stworzenia, o którym powiedziałeś, że potrafi skarb stratować i znieważyć (por. Mt 7,6).
     Potrzebuję Ciebie tak bardzo, by Eucharystia nie ściągnęła na mnie wyroku potępienia, jak przez swój Kościół każesz się modlić we Mszy św. przed przyjęciem Komunii św. kapłana. Twoja miłość do mnie sprawi, że posłużysz się Maryją, aby była dla mnie kanałem Twej łaski i aby to Ona żyła we mnie żywą wiarą w Twoją moc i w Twoją miłość, ciągle przeze mnie nieodkrytą, a którą wierzę, że pozwolisz mi w pełni odkryć, kiedy zobaczę Cię twarzą w twarz.   

(cdn) 
"Kuszeni mirażem tronu"
Zeszyt nr 44
Wydawnictwo Ruchu Rodzin Nazaretańskich,Warszawa, 2006
Za zgodą Kurii Metropolitalnej Warszawskiej z dnia 28.04.2006 Nr 2066/NK/2006

niedziela, 17 czerwca 2012

"Brakuje Mi ciebie, bardzo " (19)

"Kuszeni mirażem tronu"- Zeszyt RRN nr 44 (19)
Część 2.
CHCIWOŚĆ TRONU
Brakuje Mi ciebie

     Brakuje Mi ciebie, bardzo - zdaje się do ciebie szeptać Jezus. Bo On chciałby wszystko ci dawać, wszystkim obdarzać, ponieważ tak naprawdę wszystko - i to od Niego - możesz otrzymać. Dosłownie wszystko. A ty nie licząc się z bólem, jaki Mu zadajesz, zdajesz się mówić zupełnie odwrotnie: nie brakuje mi Ciebie, Panie. A przynajmniej chciałbym, żeby mi nie brakowało Ciebie. Bo to nie jest dla mnie przyjemne - wciąż tylko otrzymywać. To przecież znaczy, że musiałbym być żebrakiem, który od Ciebie zależy - wyłącznie i we wszystkim. A ja, mimo że faktycznie jestem nędzarzem, wymarzyłem sobie, wykreowałem taką wizję - która okazuje się iluzją - że nie potrzebuję nikogo ani niczego. I od nikogo.
     Nawet bywają takie wzorce wychowawcze zaszczepiane dzieciom: żyj tak, żebyś nigdy niczego od nikogo nie potrzebował. Być może taki wizerunek został i tobie zaszczepiony, i to rzutuje na twój stosunek nie tylko do innych ludzi, do świata, ale również do Boga. Może sobie pomyślałeś, że zadbasz o swoje ciało, będziesz uprawiał nawet specjalną kulturystykę. Bo nie chcesz takiej sytuacji, żebyś zależał od lekarstw, od lekarza. Chcesz być panem swojego ciała. Czy to twój tron? Może tak ktoś powie, ale sam bynajmniej tak tego nie nazywasz. Ale kiedy tak absolutyzujesz swoje zdrowie, to w samym słowie "absolutyzować" mieści się rdzeń "absolut", czyli jakaś boskość. 
     A Bóg nie zgadza się z tego rodzaju myśleniem. Nie, ciało nie należy do ciebie, nie jest twoją własnością. Jeśli ci pozwalam na to, żebyś absolutyzował własne zdrowie czy własne ciało, to dlatego że świadomość iluzoryczności tronu jest w tobie bardzo ograniczona. Gdybym ci zabrał nagle pewne iluzje, mogłoby to się dramatycznie zakończyć.
     Bo pomyśl, masz wysportowane nogi, ćwiczysz bieganie. A wystarczy, że Ja nie usunę spod twoich stóp śliskiej nawierzchni i w pewnym momencie możesz znaleźć się na ziemi ze zwichniętą czy złamaną kończyną. I okaże się, że nie masz władzy nad swoim ciałem, nie masz władzy nad swoimi nogami. Iluzja pryśnie wśród nader dramatycznych i bolesnych dla ciebie okoliczności.
     W tym wydarzeniu możesz usłyszeć moje pragnienie: Brakuje Mi ciebie, bardzo. Tak bardzo chciałbym się troszczyć o ciebie. Żebyś wreszcie odkrył moją miłość, to nawet nawierzchnię byłbym gotów zmienić pod twoimi stopami, żebyś się tylko nie przewrócił.
     Takich rzeczy, które obejmują twoje iluzje tronu, jest tak dużo, że można by mówić o nieuświadomionym, nieodkrytym ciągle kontynencie władzy, jaką masz złudzenie sprawować. Ta niezmierzona dal iluzji tronu dotyczy nie tylko czegoś, dotyczy jeszcze bardziej kogoś, dotyczy ludzi. Kiedy podchodzisz do lekarza na szpitalnym korytarzu i błagasz go ze łzami w oczach, aby ratował życie twego dziecka, przypomina to modlitwę błagalną, którą przecież powinieneś zanosić do Boga, nie do lekarza. Ale taka to już jest nędza niewiary człowieka. Niewiary w Boga wyrażającej się wiarą w ludzi.
(cdn) 
"Kuszeni mirażem tronu"
Zeszyt nr 44
Wydawnictwo Ruchu Rodzin Nazaretańskich,Warszawa, 2006
Za zgodą Kurii Metropolitalnej Warszawskiej z dnia 28.04.2006 Nr 2066/NK/2006

niedziela, 10 czerwca 2012

"...twój tron stoi naprzeciw tronu Boga" (18)

   
"Kuszeni mirażem tronu"- Zeszyt RRN nr 44 (18)
Część 2.
CHCIWOŚĆ TRONU
Tron panowania nad sobą (cd)
Tekst św. Pawła, natchniony i objawiony przez Boga, tekst, który zbija z tropu, kiedy próbujemy wczuć się w jego sens. Bo św. Paweł wyraźnie mówi: "ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny" (2Kor 12,10). Św. Paweł jawi się nam jako niezwykły apostoł, jako taki Boży szaleniec, człowiek, którego nie potrafią złamać narastające prawie do niemożliwości przeszkody. I nagle widzimy, jak ten gigant, ten wielki apostoł dzieli się z nami swym odkryciem, że wcale nie jest wielki i że nie dąży do tego, żeby być wielkim, a więc nie dąży do bycia na tronie; że w nim samym nie ma mocy, ze Jego mocą jest sam Bóg.

     Poddawanie się jedynemu panowaniu Boga w praktyce oznacza świadomość zależności od Niego. Jeżeli to ma być jedyne, a więc całkowite panowanie Boga nad nami, to znaczy, że poczucie całkowitej zależności od Boga powinno przeniknąć nas aż do samej głębi. I tutaj doświadczanie słabości może nam bardzo pomóc, przypomnieć, że faktycznie nie zależymy od siebie, że ten tron jest fikcją. Bo przecież słabość fizyczna, psychiczna czy duchowa oznacza brak panowania nad sobą i w tym znaczeniu te doświadczenia słabości wprowadzają nas w obszar prawdy.

     Słowa Jezusa powiedziane w związku z obrazem krzewu winnego: "Beze Mnie nic nie możecie uczynić" (J 15,5), pokazują, jaka jest prawda. Nic nie możecie uczynić, czyli sami z siebie jesteście słabi, całkowicie słabi, bo   n i c   nie możecie. I św. Paweł nam przypomina, że "w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy" (Dz 17,28). Czyli bez Niego nie żyjemy, nie ruszamy się, nie jesteśmy. To On jest naszą mocą, naszą nadzieją, skałą, na której możemy się oprzeć bezpiecznie, schronieniem. Jest naszym domem. Jest wszystkim tym, czego potrzebuje nasze biedne, skołatane serce.

     Tylko w świetle wiary możesz zobaczyć, że twój tron stoi naprzeciw tronu Boga, że stanowi jakby wyzwanie dla Niego. I nie wiadomo, czym się bardziej zdumiewać - czy stopniem twojej niewiary, która nie dostrzega tych dwóch tronów (a może nie chce dostrzegać), czy ślepotą stworzenia, które nie widzi całej wielkości dramatu. Bo ten drugi tron jest jak wyzwanie rzucane Bogu nieustannie. A jeżeli jest wyzwaniem, to wcześniej czy później musi się zawalić. Kim w końcu jesteś człowieku, że z tego wyzwania czynisz jakby osnowę dla swego życia…?

     Ból towarzyszy Jezusowi faktycznie przez całe Jego publiczne życie. Ten ból osamotnienia wśród tłumów, które karmi cudownie chlebem. A oni nawet chcą Go porwać posadzić na tronie, ogłosić królem, ale po to tylko, żeby obok Jego tronu zasiadać na swoich tronach, którym wystarczy po prostu pełny brzuch.

     Jezus z bólem głosi Ewangelię o królestwie, i to nie tylko swoim uczniom, ale również faryzeuszom, arcykapłanom, bo to są też Jego dzieci. To są też grzesznicy, tylko że nieświadomi swej grzeszności. Rozsiadający się na swoich tronach uważają Jezusa za niebezpiecznego dla siebie. Bo Jego tron miłosierdzia zawsze przynosi polaryzację. Im bardziej Jezus będzie usiłował zmiękczyć ich serca, tym bardziej będą chcieli bronić swoich pozycji. Zło będzie narastać. Grzech będzie coraz większy. A On nauczał, że ludzkie trony zmierzają do uciskania poddanych, Jego zaś królestwo jest królestwem służenia. Wszystkim. Umywaniem nóg również swemu przyszłemu zdrajcy.

     Jezus kochał uniżenie. Ale nikt tego nie rozumiał poza Jego Matką. Nawet modląc się możesz się zagubić i nie odkryć upodobań Pana. Jeśli chcesz nawiązać z Nim kontakt, musisz ukochać to, co On ukochał.
Wiesz o tym, a jednocześnie wiesz o swojej bezradności, bo pragnienie uniżenia nie jest twoim życiem. W swym tak wielkim zagubieniu możesz błagać Jezusa o ratunek, możesz prosić Go, aby posłużył się swoją Matką - którą tak bardzo ukochał - jako szczególnym narzędziem swojej łaski. Aby Ona, Matka Uniżenia, żyła w tobie modlitwą uniżenia, aby żyła wiarą w iluzoryczność twego tronu, wiarą, której tak bardzo ci brakuje. Choćby tak maleńką jak ziarnko gorczycy, ale nabrzmiałą pewnością, taką pewnością, jaką może obdarzyć tylko łaska miłosiernego Pana.
(cdn) 
"Kuszeni mirażem tronu"
Zeszyt nr 44
Wydawnictwo Ruchu Rodzin Nazaretańskich,Warszawa, 2006
Za zgodą Kurii Metropolitalnej Warszawskiej z dnia 28.04.2006 Nr 2066/NK/2006

czwartek, 7 czerwca 2012

"Gdyby tylko pojawiała się wiara..."(17)

"Kuszeni mirażem tronu"- Zeszyt RRN nr 44 (17)
Część 2.
CHCIWOŚĆ TRONU
Tron panowania nad sobą

     Jak trudno ci sobie wyobrazić pragnienie Boga, aby cię ubogacać swoją łaską. Żeby móc skutecznie działać w twojej duszy, Bóg może stopniowo pozbawiać cię panowania nad twoją sytuacją wewnętrzną. Może na przykład uczynić twoje ciało mniej odpornym na choroby, stopniowo może zmniejszać odporność twojej psychiki na stres, napięcia, na nagłe zmiany sytuacji. Zaczyna cię męczyć praca, podejmowanie jakichkolwiek decyzji. Wszystko to oczywiście nie jest rzeczą łatwą, ponieważ ciągle tkwi w tobie przekonanie, że to jest twoje ciało, twoja psychika, toteż i ciało, i psychika powinny być ci poddane, poddane twemu panowaniu. Zapominasz, że i ciało, i dusza należą do Boga, i to On ma pełne prawo do całej twojej istoty.

     Do dziedziny podległej twemu iluzorycznemu panowaniu należy kwestia kompetencji. Wydaje ci się oczywiste, że powinieneś dążyć, aby być kompetentny w sprawach zawodowych, wychowawczych, zaradny w sprawach życia codziennego. Nawet nie myślisz, że to jest twój tron. Dopiero ktoś musiałby ci to pokazać, bo to tak przyrasta do twojej świadomości, że tworzy jedno z tobą. W tym sensie człowiek i tron jego wyniesienia tworzą jakąś integralną całość.

     Na Jeziorze Galilejskim, kiedy Jezus spał w łodzi, z pewnością Apostołowie czuli się pewni siebie (por. Mt 8,23-27). To była ich praca zawodowa. Nie zastanawiali się nad tym, że są pewni siebie, że ufają sobie. Aby ich uczynić bardziej otwartymi na słowa Jezusa, potrzebna była burza. Stali się wtedy całkiem bezradni w dziedzinie tej swojej, wydawało się - wysokiej, kompetencji. I w miarę jak przez fale żywiołu burzona była ich pewność siebie, ich tron panowania nad sobą, mogła w ich świadomości narastać wiara w jedyne panowanie Tego, którego dopiero zaczęli odkrywać nie tylko jako Mistrza, ale Pana i Władcę. W ten sposób zakwestionowanie kompetencji robi miejsce dla wiary.

     Czujesz się coraz bardziej niepewnie na swoim tronie, również gdy pojawia się bezradność w życiu duchowym. Do tej pory gdzieś w podświadomości tkwiło w tobie przekonanie, że to ty idziesz do Boga, czyli że cała sfera duchowa też powinna ci podlegać. Niepewność może teraz narastać do tego stopnia, że przestajesz wierzyć, iż z wysokości tronu wiesz w jakim kierunku iść, jak się poruszać, co robić w dążeniu do zjednoczenia z Bogiem. Brak panowania z wysokości tronu czyni cię bezradnym, zagubionym, jakbyś poruszał się w ciemnościach.

Wiara w jedyne panowanie Boga określa twój stosunek do modlitwy. Na ile wierzysz w to panowanie, na tyle wierzysz w moc modlitwy. Mówi się nieraz: wiesz, nic nie mogę dla ciebie zrobić, mogę tylko pomodlić się za ciebie. I nawet nie przypuszczamy, jak bardzo z takiej "pobożnej" wypowiedzi zionie niewiara. Bo modlitwa jawi się tu jako dodatek. A przecież twoje dłonie wyciągnięte w żebraczym geście ku Temu, od którego wszystko zależy, mogłyby zmieniać bieg historii. Gdyby tylko pojawiała się wiara, choćby tak maleńka jak ziarnko gorczycy, ale nabrzmiała pewnością, taką pewnością, jaką może mieć ktoś, kto nie ma nic, a wierzy, że otrzyma wszystko. Modlitwa błagalna, modlitwa prośby, tak mało doceniana, jest tak bardzo ważna, ponieważ ona zawsze odwołuje się do jedynego panowania Boga i to panowanie przyzywa.
(cdn) 
"Kuszeni mirażem tronu"
Zeszyt nr 44
Wydawnictwo Ruchu Rodzin Nazaretańskich,Warszawa, 2006
Za zgodą Kurii Metropolitalnej Warszawskiej z dnia 28.04.2006 Nr 2066/NK/2006

niedziela, 3 czerwca 2012

"Tylko Jezus może zrozumieć twoją samotność... " (16)

   
"Kuszeni mirażem tronu"- Zeszyt RRN nr 44 (16)
Część 2.
CHCIWOŚĆ TRONU
Pamięć i wyobraźnia w służbie wyniesienia (cd)
      Możesz nieustannie wzbogacać wyobraźnią teraźniejszość, ale nie tylko. Twoje pragnienie wyniesienia ma wymiar trzech czasów. Bo przecież teraźniejszości nie da się oddzielić od tego, co będzie, co planujesz, na co masz nadzieję, co sobie wyobrażasz, ale także i od tego, co minęło - od przeszłości, którą możesz ciągle ożywiać, i to bez końca. Te konstrukcje tronowe wznosiłeś tak długo, mozolnie, poczynając gdzieś tam od pierwszych lat życia. One są mocno osadzone w przeszłości, tam mają swoje korzenie. Tak ważne korzenie, że wysokość tronu, który będziesz chciał zbudować, będzie jakoś mierzona głębokością fundamentów, jakie wykreowałeś w przeszłości. Pewnie, że to wszystko było i jest iluzoryczne, ale jakżeż to zaplątana i skomplikowana iluzja, jak zapętlona.

     Siedzisz sobie na kanapie ze stosem listów, dawnych, może nawet już pożółkłych fotografii ułożonych starannie w albumach i wspominasz. Mniej lub bardziej świadomie ubarwiasz to, co się wydarzyło. A to, co się wydarzyło, było wielkie dla ciebie. Udane spotkania, ciekawi ludzie, którzy darzyli cię przyjaźnią, podziw, jaki cię otaczał. Byłeś kimś dla wielu, może bardzo wielu. l wskrzeszasz to z przeszłości, ożywiasz. Jesteś kreatorem. Ale nie zapominaj, że jeśli naprawdę kreatorem, to kreatorem iluzji, fikcji. I tą iluzją, fikcją obficie karmisz swoje tak bardzo spragnione hołdów, biedne, umęczone sobą serce.

     Mogłoby się wydawać, że już nie jesteś kimś wielkim, znaczącym. Nie, ciągle na tronie. Jeśli zaś na tronie - choćby tak fikcyjnym jak puste marzenia - to znaczy, że ptak jest ciągle przywiązany i nie może rozwinąć skrzydeł, nie może zjednoczyć się z najświętszą i jedyną Miłością.

     Żeby znaleźć się w ramionach tej Miłującej Obecności, która chce przez miłość zamieszkać twoje serce, musisz przyjąć siane przez Boga ziarno szaleństwa i pozwolić się nieść Temu, który tak bardzo pragnie być Jedynym Panem i Oblubieńcem twej duszy.

     Jaki jesteś biedny w tym kreowaniu z byle czego jakichś okruchów swojej wielkości, czy w pamięci, czy w wyobraźni. I nie myślisz, że w ten sposób odwracasz się od Jezusa, odwracasz się plecami do Jego miłosierdzia, bo przecież jesteś zajęty, sobą. Nie myślisz, że to jest dramat. Ale jest nadzieja, że Jezus cię nie opuści w tym tak tragikomicznym wypiętrzaniu się i zobaczysz bezsens tego.

     Nie warto żyć dla świata ludzkich tronów, bo tak naprawdę w świetle wiary wszystko wygląda zupełnie inaczej. Nie ma ludzi. Jest tylko Jego panowanie. Nie ma krzywd. Jest tylko Jego panowanie, które dopuszcza, że twój tron zostaje naruszony i wtedy możesz czuć się pokrzywdzony. Ludzi przyjaznych też nie ma. Jest tylko Jego miłosierne panowanie nad grzesznikiem, który może stać się dobry dla ciebie jako przedłużone ramię Jego miłości.

      Jak bardzo jesteś sam z tym swoim pragnieniem wyniesienia. Tylko Jezus może zrozumieć twoją samotność i potrzebę dowartościowania, więc możesz się zwrócić do Niego, aby posłużył się Maryją jako szczególnym narzędziem swojej miłości. Ona, żyjąc w tobie z łaski swego miłosiernego Syna, będzie w tobie odkrywać bezsens tego wszystkiego, za czym gonisz. Przybliżając się do ciebie będzie w tobie rodzić głód prawdziwego powołania, powołania do świętości, do zjednoczenia z Bogiem. Jako szczególne narzędzie miłości Jezusa przybliżając się do ciebie będzie spalać brud iluzji, jaki cię oblepia.

     Jeżeli życie jest opowieścią, to i twoja przeszłość jest opowieścią, w której ty grasz pierwsze skrzypce, pierwszą rolę. Takie długie nieraz musi być ludzkie życie albo tak bardzo przeniknięte cierpieniem, żeby te skręcone liny tronowych konstrukcji jakoś porozplątywały się, a w końcu powypalały. Bo Bóg, który będzie chciał żyć w tobie jako Boski płomień miłości, będzie spalał te korzenie twoich tronów zakotwiczone tak mocno w mniej lub bardziej dla ciebie drogich zdarzeniach z przeszłości. Sam byś się nie wyplątał z tego, ale Bóg wszystko może, wszystkiego może dokonać - Boski płomień, który oświeca to, co splątane i zabłąkane, ogrzewa to, co skurczone i zaciśnięte, wypala to, co przepełnione brudem miłości własnej.

     Dziękuję ci, Boże, że w tym tak cierpliwym i delikatnym zbawczym działaniu posługujesz się niezwykłym swoim narzędziem, jakim jest Maryja. Ponieważ poprzez to narzędzie będziesz mi przypominał, że każdy akt działania Twojego ognia jest dziełem miłości, najdelikatniejszej. Będziesz pozwalał mi dostrzegać w tym wszystkim obecność narzędzia Twojej łaski, które będzie mi przypominać macierzyńskie rysy Twojego we mnie działania.

     A kiedy już z tego twego tronu pozostanie tylko kupka szarego popiołu, będzie to znaczyło, że dopełniła się miara Bożego miłosierdzia i Bóg widząc, że jesteś w pełnej prawdzie, będzie mógł zaślubić ten popiół i w ten sposób obdarzyć go w pełni sobą.
(cdn, następny fragment - w niedzielę 10 czerwca)"Kuszeni mirażem tronu"
Zeszyt nr 44
Wydawnictwo Ruchu Rodzin Nazaretańskich,Warszawa, 2006
Za zgodą Kurii Metropolitalnej Warszawskiej z dnia 28.04.2006 Nr 2066/NK/2006
"Maryja jest formą, w której jesteśmy duchowo kształtowani. Proces ten dokonuje się stopniowo i trwa całe życie, aż po dopełnienie się w momencie śmierci.
Gdy w chwili śmierci nie będziesz jeszcze w pełni duchowo ukształtowany, to proces ten będzie musiał dokonywać się dalej w czyśćcu.
Bóg jednak chce, byś uświęcił się, to znaczy został w pełni ukształtowany w formie, jaką jest Maryja, już na ziemi."
("Oto Matka twoja", s.68)