"Kuszeni mirażem tronu"- Zeszyt RRN nr 44 (19)
Część 2.
CHCIWOŚĆ TRONU
Brakuje Mi ciebie, bardzo - zdaje się do ciebie szeptać Jezus. Bo On chciałby wszystko ci dawać, wszystkim obdarzać, ponieważ tak naprawdę wszystko - i to od Niego - możesz otrzymać. Dosłownie wszystko. A ty nie licząc się z bólem, jaki Mu zadajesz, zdajesz się mówić zupełnie odwrotnie: nie brakuje mi Ciebie, Panie. A przynajmniej chciałbym, żeby mi nie brakowało Ciebie. Bo to nie jest dla mnie przyjemne - wciąż tylko otrzymywać. To przecież znaczy, że musiałbym być żebrakiem, który od Ciebie zależy - wyłącznie i we wszystkim. A ja, mimo że faktycznie jestem nędzarzem, wymarzyłem sobie, wykreowałem taką wizję - która okazuje się iluzją - że nie potrzebuję nikogo ani niczego. I od nikogo.
Nawet bywają takie wzorce wychowawcze zaszczepiane dzieciom: żyj tak, żebyś nigdy niczego od nikogo nie potrzebował. Być może taki wizerunek został i tobie zaszczepiony, i to rzutuje na twój stosunek nie tylko do innych ludzi, do świata, ale również do Boga. Może sobie pomyślałeś, że zadbasz o swoje ciało, będziesz uprawiał nawet specjalną kulturystykę. Bo nie chcesz takiej sytuacji, żebyś zależał od lekarstw, od lekarza. Chcesz być panem swojego ciała. Czy to twój tron? Może tak ktoś powie, ale sam bynajmniej tak tego nie nazywasz. Ale kiedy tak absolutyzujesz swoje zdrowie, to w samym słowie "absolutyzować" mieści się rdzeń "absolut", czyli jakaś boskość.
A Bóg nie zgadza się z tego rodzaju myśleniem. Nie, ciało nie należy do ciebie, nie jest twoją własnością. Jeśli ci pozwalam na to, żebyś absolutyzował własne zdrowie czy własne ciało, to dlatego że świadomość iluzoryczności tronu jest w tobie bardzo ograniczona. Gdybym ci zabrał nagle pewne iluzje, mogłoby to się dramatycznie zakończyć.
Bo pomyśl, masz wysportowane nogi, ćwiczysz bieganie. A wystarczy, że Ja nie usunę spod twoich stóp śliskiej nawierzchni i w pewnym momencie możesz znaleźć się na ziemi ze zwichniętą czy złamaną kończyną. I okaże się, że nie masz władzy nad swoim ciałem, nie masz władzy nad swoimi nogami. Iluzja pryśnie wśród nader dramatycznych i bolesnych dla ciebie okoliczności.
W tym wydarzeniu możesz usłyszeć moje pragnienie: Brakuje Mi ciebie, bardzo. Tak bardzo chciałbym się troszczyć o ciebie. Żebyś wreszcie odkrył moją miłość, to nawet nawierzchnię byłbym gotów zmienić pod twoimi stopami, żebyś się tylko nie przewrócił.
Takich rzeczy, które obejmują twoje iluzje tronu, jest tak dużo, że można by mówić o nieuświadomionym, nieodkrytym ciągle kontynencie władzy, jaką masz złudzenie sprawować. Ta niezmierzona dal iluzji tronu dotyczy nie tylko czegoś, dotyczy jeszcze bardziej kogoś, dotyczy ludzi. Kiedy podchodzisz do lekarza na szpitalnym korytarzu i błagasz go ze łzami w oczach, aby ratował życie twego dziecka, przypomina to modlitwę błagalną, którą przecież powinieneś zanosić do Boga, nie do lekarza. Ale taka to już jest nędza niewiary człowieka. Niewiary w Boga wyrażającej się wiarą w ludzi.
(cdn)
"Kuszeni mirażem tronu"
Zeszyt nr 44
Wydawnictwo Ruchu Rodzin Nazaretańskich,Warszawa, 2006
Za zgodą Kurii Metropolitalnej Warszawskiej z dnia 28.04.2006 Nr 2066/NK/2006
Część 2.
CHCIWOŚĆ TRONU
Brakuje Mi ciebie
Brakuje Mi ciebie, bardzo - zdaje się do ciebie szeptać Jezus. Bo On chciałby wszystko ci dawać, wszystkim obdarzać, ponieważ tak naprawdę wszystko - i to od Niego - możesz otrzymać. Dosłownie wszystko. A ty nie licząc się z bólem, jaki Mu zadajesz, zdajesz się mówić zupełnie odwrotnie: nie brakuje mi Ciebie, Panie. A przynajmniej chciałbym, żeby mi nie brakowało Ciebie. Bo to nie jest dla mnie przyjemne - wciąż tylko otrzymywać. To przecież znaczy, że musiałbym być żebrakiem, który od Ciebie zależy - wyłącznie i we wszystkim. A ja, mimo że faktycznie jestem nędzarzem, wymarzyłem sobie, wykreowałem taką wizję - która okazuje się iluzją - że nie potrzebuję nikogo ani niczego. I od nikogo.
Nawet bywają takie wzorce wychowawcze zaszczepiane dzieciom: żyj tak, żebyś nigdy niczego od nikogo nie potrzebował. Być może taki wizerunek został i tobie zaszczepiony, i to rzutuje na twój stosunek nie tylko do innych ludzi, do świata, ale również do Boga. Może sobie pomyślałeś, że zadbasz o swoje ciało, będziesz uprawiał nawet specjalną kulturystykę. Bo nie chcesz takiej sytuacji, żebyś zależał od lekarstw, od lekarza. Chcesz być panem swojego ciała. Czy to twój tron? Może tak ktoś powie, ale sam bynajmniej tak tego nie nazywasz. Ale kiedy tak absolutyzujesz swoje zdrowie, to w samym słowie "absolutyzować" mieści się rdzeń "absolut", czyli jakaś boskość.
A Bóg nie zgadza się z tego rodzaju myśleniem. Nie, ciało nie należy do ciebie, nie jest twoją własnością. Jeśli ci pozwalam na to, żebyś absolutyzował własne zdrowie czy własne ciało, to dlatego że świadomość iluzoryczności tronu jest w tobie bardzo ograniczona. Gdybym ci zabrał nagle pewne iluzje, mogłoby to się dramatycznie zakończyć.
Bo pomyśl, masz wysportowane nogi, ćwiczysz bieganie. A wystarczy, że Ja nie usunę spod twoich stóp śliskiej nawierzchni i w pewnym momencie możesz znaleźć się na ziemi ze zwichniętą czy złamaną kończyną. I okaże się, że nie masz władzy nad swoim ciałem, nie masz władzy nad swoimi nogami. Iluzja pryśnie wśród nader dramatycznych i bolesnych dla ciebie okoliczności.
W tym wydarzeniu możesz usłyszeć moje pragnienie: Brakuje Mi ciebie, bardzo. Tak bardzo chciałbym się troszczyć o ciebie. Żebyś wreszcie odkrył moją miłość, to nawet nawierzchnię byłbym gotów zmienić pod twoimi stopami, żebyś się tylko nie przewrócił.
Takich rzeczy, które obejmują twoje iluzje tronu, jest tak dużo, że można by mówić o nieuświadomionym, nieodkrytym ciągle kontynencie władzy, jaką masz złudzenie sprawować. Ta niezmierzona dal iluzji tronu dotyczy nie tylko czegoś, dotyczy jeszcze bardziej kogoś, dotyczy ludzi. Kiedy podchodzisz do lekarza na szpitalnym korytarzu i błagasz go ze łzami w oczach, aby ratował życie twego dziecka, przypomina to modlitwę błagalną, którą przecież powinieneś zanosić do Boga, nie do lekarza. Ale taka to już jest nędza niewiary człowieka. Niewiary w Boga wyrażającej się wiarą w ludzi.
(cdn)
"Kuszeni mirażem tronu"
Zeszyt nr 44
Wydawnictwo Ruchu Rodzin Nazaretańskich,Warszawa, 2006
Za zgodą Kurii Metropolitalnej Warszawskiej z dnia 28.04.2006 Nr 2066/NK/2006
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz