środa, 29 lutego 2012

"Ten tron istnieje tylko w naszych myślach" (7)

"Kuszeni mirażem tronu"- Zeszyt RRN nr 44 (7)
Część 1.
W ŚWIETLE PRAWDY
Twarze iluzji

Ludzie stosują niewiarygodnie wiele strategii i technik pozwalających na bronienie i nieustanne podwyższanie pozytywnego myślenia o własnym "ja", tego tronu swego wyniesienia. Ten tron istnieje tylko w naszych myślach, w naszej wyobraźni. Należy do sfery przekonań. Jest konstrukcją myślową, iluzją, niemniej jako wyraz przekonań wyznacza kształt naszych postaw i kierunek działania.
Twarz iluzji, którą żyjesz, może przybrać postać tronu posiadania , a posiadać można różne rzeczy, osoby, relacje i nie tylko. Posiadanie może być jakąś formą przynależności, która cię wynosi we własnych oczach, jak choćby pochodzenie, pielęgnowanie tradycji, że twoja rodzina wywodzi się od jakichś znaczących przodków. Może to być czasem zwracanie uwagi, jakie kto ma nazwisko, bo to też może określać szczególną przynależność. Ale może też być pycha przynależności do jakiejś szczególnej wspólnoty czy kraju, który jest wybitny. Bo przecież tu wszystko jest szczególne, wybitne, więc i twój tron też.

Może być też inna twarz iluzorycznego tronu posiadania. Na przykład przez sam fakt, że masz dużo pieniędzy, twój tron może być duży, nawet bardzo duży. Ten tron objawia się w marce samochodu, jakim jeździsz, ale nawet w usytuowaniu mieszkania, jakie zajmujesz, bo tamci to mieszkają w bloku, a ty mieszkasz osobno, jesteś kimś.

Tron może się przechylać także w innym kierunku, kiedy budujesz tron pychy rozumu . Ten tron też mieni się wszystkimi barwami iluzorycznej tęczy. A gdybyś chciał coś więcej o tym tronie wiedzieć, to warto uświadomić sobie, że on tobą rządzi, nie ty nim. Przypatrz się choćby temu, jak jesteś uzależniony od swoich przekonań, opinii, poglądów. Tak naprawdę to nie ty nimi rządzisz, ale one rządzą tobą. A jak ktoś ci wykaże, że nie masz racji, to dopiero jest dramat.
Może chcesz dużo wiedzieć, połykasz książki i mimo że nie jesteś molem książkowym, to właściwie nie wiadomo, czym bardziej się żywisz i co bardziej cenisz: zdrową dietę czy ten pokarm intelektualny, jakim są pożerane, przyswajane i trawione książki. Bo wiedzę się trawi, tak jak pokarm.
Gdzieś tam w głębi serca siedząc na tronie oczywiście masz nadzieję, że będziesz mógł ten skarb pożartych i strawionych wiadomości wykorzystać, i nagle w doborowym towarzystwie rozbłysnąć jak fajerwerk erudycją, bo tron również ma taki aspekt, bardzo ważny. Przecież jeżeli nie na wszystkim, to prawie na wszystkim się znasz i właściwie z każdym o wszystkim możesz porozmawiać. To nawet przyjemne i to bardzo. A zwłaszcza jeśli z twoich miodopłynnych ust wydobywają się coraz to nowe zasoby wiedzy, to naprawdę przyjemnie tak błyszczeć. Tron nabiera blasku na miarę tego jak błyszczysz erudycją. A jaka to przyjemność, jeżeli słuchacze zdają się wisieć na twoich ustach wsłuchani, i cisza kompletna zapada, kiedy mówisz. Aż serce ci rośnie, to tronowe serce. l właściwie z nikim byś się nie zamienił takim doświadczeniem na coś innego. Oczywiście, nie mówimy o tym, że ktoś mógłby być ofiarą twego tronu - ten, kto chciałby być rywalem. Dołożysz przecież wszelkich starań, żeby go utrącić. (cdn)

"Kuszeni mirażem tronu"
Zeszyt nr 44
Wydawnictwo Ruchu Rodzin Nazaretańskich,Warszawa, 2006
Za zgodą Kurii Metropolitalnej Warszawskiej z dnia 28.04.2006 Nr 2066/NK/2006

niedziela, 19 lutego 2012

"...powrót do Ciebie zawsze jest możliwy" (6)

"Kuszeni mirażem tronu"- Zeszyt RRN nr 44 (6)
Część 1.
W ŚWIETLE PRAWDY
"Ty jesteś tym człowiekiem" (cd)

Myśląc o tych trzech wielkich ludziach i o tym, co Bóg dopuścił w ich życiu, żeby światło prawdy mogło do nich dotrzeć, być może dostrzeżemy bardziej wielkość daru płynącego z tego światła. Bo to przenikające światło prawdy - o nas takich, jacy jesteśmy, w całej swej skłonności do zła, i o Bogu zawsze pełnym miłosierdzia - będzie w nas drążyć, ujawniając coraz to nowe obszary mroku . [5. Także po rozgrzeszeniu pozostają w duszy chrześcijanina obszary mroku, pisze Jan Paweł II w adhortacji Reconciliatio et paenitentia,31.] Wydaje się nam bowiem nieraz, że już dotknęliśmy dna, ale okazuje się, że pod nim jest jeszcze drugie, trzecie czy też czwarte dno ... I nie wiadomo, kiedy ta sekwencja się skończy. Ale Bóg nie czeka, kiedy ta sekwencja się skończy. Czeka na ciebie w dole, w miejscu twego zagubienia, upadku, by spadającego móc pochwycić w swoje miłujące dłonie.
To jednak nie koniec dramatu. Stawiasz Bogu nowe przeszkody, blokujesz na nowo Jego działanie w swym życiu. Bóg szuka twych zagubionych śladów, a ty potrafisz Mu to udaremniać. Może wreszcie odkryjesz, że to, co cię od Niego najbardziej oddziela, to ta oszalała pogoń za wyniesieniem, za coraz to wyższym, potężniejszym tronem. Ten tron oszalałych ambicji sięgających nieraz prawie wysokości tronu Boga to twoja największa przeszkoda. Bo ty jesteś nastawiony na szukanie wielkości, a Bóg stale szuka ostatniego miejsca. [6. Na wiosnę 1887 roku w kościele św. Augustyna w Paryżu, ks. Huvelin, przyszły spowiednik Karola de Foucauld mówi kazanie. Ukryty w tłumie Karol słucha. Tak naprawdę słyszy tylko jedno zdanie. Jest ono uderzające, bulwersujące i zadecyduje . o całym jego dalszym życiu: "Pan Jezus obrał tak bardzo ostatnie miejsce, że nikt nigdy nie mógł Mu go odebrać". W dziesięć lat później w czasie rekolekcji w Nazarecie Karol zanotuje: "żadnego poszukiwania wielkości ludzkiej, żadnego wyniesienia, szacunku ludzkiego, na wzór Jezusa, który wybrał pokorę, ubóstwo, samotność i zapomnienie. Dla mnie szukać zawsze ostatniego z ostatnich miejsc. Ułożyć swoje życie tak, aby być ostatnim, zupełnie przez ludzi zlekceważonym" [por. Frere Charles de Jesus (Charles de Foucauld), Oeuvres sPirituelles, Seuil 1965, s. 26]. To są absolutnie przeciwne sobie drogi, przeciwne kierunki. Jak masz się więc z Nim spotkać?
Bóg nie zawsze daje pokój. By cię ratować, może zesłać dręczący niepokój w kontekście tej chciwości tronu, chciwości wyniesienia, jaką w sobie odkrywasz. Nie widząc żadnego ratunku, może zwrócisz się do Chrystusa, który w tak wstrząsający sposób uniżał się umywając stopy Apostołom, o których wiedział, że za chwilę Go zdradzą, uciekną. Może to ośmieli i ciebie - który przecież nie jesteś od nich lepszy - żeby zwrócić się do Niego z błaganiem: Panie Jezu, gdybyś mi pokazał, do czego jestem zdolny, wpadłbym w rozpacz. Wpadłbym w rozpacz, gdybyś mi pokazał, do czego jestem zdolny w tej szalonej gonitwie za wyniesieniem, w lęku przed utratą tego, co wydaje mi się, że jest moje, co mi się należy, na co zasłużyłem.
Jeśli taka jest Twoja wola, to proszę, aby Maryja jako szczególne narzędzie Twojej łaski chroniła mnie przed rozpaczą. Żeby odkrywanie czy przeczuwanie zła, jakie we mnie jest, nie przygniatało mnie. Żeby Ona żyła we mnie wiarą, że Ty największą czułością otaczasz właśnie tych największych niewolników grzechu, że jesteś zakochany w łotrach. Wiesz przecież, jak oni potrzebują twojej miłości, wiesz, że inaczej nie ma dla nich ratunku.
Dziękuję Ci, że pozwalasz, aby Maryja żyła we mnie wiarą w taką właśnie Twoją miłość do mnie. Miłość, której zawsze mogę się uchwycić, nawet wtedy, kiedy upadam. Aby Maryja żyła we mnie wiarą, że ja, ogarnięty pogonią za wielkością, aż do potencjalnej zdrady, zawsze jestem kochany, że powrót do Ciebie zawsze jest możliwy. Ponieważ to nie ja szukam Ciebie, tylko Ty mnie szukasz, stale.

"Kuszeni mirażem tronu"
Zeszyt nr 44
Wydawnictwo Ruchu Rodzin Nazaretańskich,Warszawa, 2006
Za zgodą Kurii Metropolitalnej Warszawskiej z dnia 28.04.2006 Nr 2066/NK/2006

czwartek, 9 lutego 2012

"Bo tylko Twoje życie we mnie będzie mnie chronić..." (5)

"Kuszeni mirażem tronu"- Zeszyt RRN nr 44 (5)
Część 1.
W ŚWIETLE PRAWDY
"Ty jesteś tym człowiekiem" (cd)

Kiedy przyglądasz się postaci Dawida, czy odnajdujesz w nim coś z siebie? Oczywiście, nie w samym wyniesieniu przez Boga, nie w zdolnościach, jakimi Bóg go obdarzył, ale w tej pokrętności sumienia, niechęci by stanąć na fundamencie prawdy o sobie, w tym, że nie uwierzyłbyś, gdyby jakiś prorok stanął przed tobą i w imieniu Boga pokazał ci, do czego jesteś zdolny.
Św. Zygmunt [1. Por. Lexikon fur Theologie und Kirche, Herder 2000, kol. 578], król Burgundów, nawrócił się z arianizmu na katolicyzm i prawdopodobnie miał żywe przekonanie o swojej gorliwości, skoro oświecał lud światłem Ewangelii, sam dawał przykład życia prawdziwie chrześcijańskiego i uważany był za szczególnego obrońcę wiary katolickiej. Gdyby wtedy do niego przyszedł ktoś, jakiś ówczesny prorok Natan, i przepowiedział mu, że w trosce o uratowanie swego tronu wyda rozkaz uduszenia - w swojej obecności - własnego syna, zupełnie niewinnego, to na pewno by nie uwierzył. Po zabójstwie pokutował, i to nawet bardzo, chociaż nigdy nie dowiemy się, czy ta pokuta nie była jednak przynajmniej w jakimś stopniu sprawowana na piedestale. W każdym razie musiał się przerazić sobą, aby tron jego dobrego mniemania o sobie został zupełnie zniszczony. Być może ten tron zawalił się, kiedy podjął próbę walki przeciwko atakującej go koalicji, ale ostatnie chwile życia, kiedy w 524 roku został utopiony w studni wraz z żoną i synami, to już na pewno moment, kiedy tylko Bóg mu pozostał. Jego kult bardzo się rozszerzył w Europie, a doświadczenia jego życia mogą cię pouczyć, abyś nie szukał wyniesienia, abyś jak Zygmunt Burgundzki nie bronił swego tronu. Żebyś próbował za łaską Bożą prosić Jezusa, by w osobie Maryi udzielał swego miłosierdzia, które pokazując ci do czego jesteś zdolny, będzie cię chronić przed straszną w skutkach wiarą w siebie. Maryjo - będziesz mógł modlić się do Tej, którą Bóg ci posyła jako narzędzie swej szczególnej miłości - Ty wiesz, co we mnie drzemie, do czego jestem zdolny, a czego nie potrafię sobie nawet wyobrazić, więc tak bardzo potrzebuję, abyś żyła we mnie. Bo tylko Twoje życie we mnie będzie mnie chronić przed aktualizowaniem się tego zła, jakie gdzieś tam głęboko w mojej duszy stanowi ciągle nieoczyszczone obszary mroku.

Św. Jan Vianney [ 2. Św. Jan Maria Vianney (1786-1859) - kapłan francuski. Mianowany proboszczem w Ars, maleńkiej, lecz trudnej parafii liczącej 230 mieszkańców oddając się surowej ascezie i wytrwałej modlitwie rozpoczął ewangelizację parafii. Z czasem zasłynął jako spowiednik przenikający tajniki ludzkich serc i do Ars zaczęli napływać liczni pielgrzymi. Codziennie spowiadał ok. 200-300 osób. Dotknęły go cierpienia zewnętrzne w postaci listów obelżywych, z pogróżkami, oszczerczych napisów, ale również wewnętrzne, takie jak silne oschłości, poczucie ogołocenia, silne napaści szatana. Wyniszczony ascezą i chorobami zmarł 4 sierpnia 1859 r. Kanonizowany przez Piusa XI w 1925 r., a w 3 lata później ogłoszony patronem wszystkich proboszczów. ] w pewnym momencie swego życia nie będąc wystarczająco pokorny prosił o łaskę poznania całej prawdy o sobie, i otrzymał tę łaskę. "Już w pierwszych latach służby kapłańskiej w Ars, gdzie osamotnienie było źródłem najgorszych pokus, należy szukać tego, co on sam nazywał «próbą rozpaczy». «Córko - rzekł kiedyś do pani Belvey - nie proś Boga, aby dał ci całkowicie poznać swą nędzę. Ja również kiedyś o to prosiłem i otrzymałem to i gdyby Bóg nie podtrzymywał mnie wówczas na duchu, wpadłbym w rozpacz». Podobnie do Katarzyny Lassagne: «Prosiłem kiedyś Boga o poznanie własnej nędzy, poznałem ją i wpadłem w takie przygnębienie, iż błagałem Go, żeby zmniejszył me cierpienie, gdyż miałem uczucie, że nie zniosę go dłużej»". [3. Daniel Pezeril, Proboszcz z Ars. Warszawa 1984, s.48-50.[Daniel Pezeril, Pauvre et saint cure d'Ars, Editions du Seuil, 1959, p.60-61]. A konsekwencje tego? "Po owym doświadczeniu pozostanie mu duża wrażliwość, nieodporność psychiczna, ale także światło ( .. ,) ukazujące mu, do czego jest zdolny". [4. Tamże, s.52. [Daniel Pezeril, Pauvre et saint cure d 'Ars , p.64].

"Kuszeni mirażem tronu"
Zeszyt nr 44
Wydawnictwo Ruchu Rodzin Nazaretańskich,Warszawa, 2006
Za zgodą Kurii Metropolitalnej Warszawskiej z dnia 28.04.2006 Nr 2066/NK/2006

środa, 8 lutego 2012

"...ciągle wierzy we własną dobroć i wielkość" (4)

"Kuszeni mirażem tronu"- Zeszyt RRN nr 44 (4)
Część 1.
W ŚWIETLE PRAWDY
"Ty jesteś tym człowiekiem" (cd)

Można by powiedzieć, że człowiek pozbawiony wrażliwości sumienia jest najbardziej biedną, najbardziej nieszczęśliwą istotą na ziemi. I takim Bóg widział Dawida, ale nie Dawid sam siebie. To były dwa zupełnie odmienne wizerunki Dawida - jego obraz we własnych oczach i jego obraz w oczach Bożych. Dlatego Bóg chcąc go ratować musiał wkroczyć. Ale zagubienie Dawida było tak wielkie, że odkrycie mu prawdy o nim samym wprost być może zamknęłoby go na łaskę. I dlatego Bóg przemawiając przez proroka Natana posługuje się przypowieścią. Przypowieścią wzruszającą, odwołującą się do prawości królewskiego serca, do sprawiedliwości Dawida jako króla, do litości jego jako władcy. Przypowieścią o biedaku, nie mającym nic oprócz małej owieczki, którą wyhodował, wyhołubił i była mu bliska jak córka. I o bogaczu, który miał wszystkiego pod dostatkiem, a jednak aby przygotować przyjęcie, zabrał biedakowi tę jedyną owieczkę. Dawid oburzy się bardzo i wykrzyknie: Człowiek, który tego dokonał, winien jest śmierci, gdyż dopuścił się czynu bez miłosierdzia (por. 2Sm 12,1-6).

Zabiłeś mieczem Chetytę Uriasza, zamordowałeś go mieczem Ammonitów, a jego żonę wziąłeś sobie za małżonkę - padną twarde słowa proroka Natana (por. 2Sm 12,9). W historii uwiedzionej Batszeby i zamordowanego Uriasza staje przed nami Dawid w całej prawdzie, zupełnie obnażony. Dopiero kiedy prorok powie: Ty jesteś tym człowiekiem (2Sm 12,7), ty jesteś tym nędznikiem, pojawi się w tym sercu litym jak skała szczelina dla łaski. Zresztą tę szczelinę Bóg powiększy odwołując się do egoizmu Dawida i zapowiadając mu karę.

W Psalmie Miserere król Dawid wyraża cały swój ból, całe błaganie o miłosierdzie, nadzieję na uratowanie. Ale jak długo to mogło trwać? Wszystko, również grzech, zostaje z czasem przysypane popiołem oddalenia i zapomnienia. Pokuta Dawida okaże się raczej epizodem niezdolnym strącić go z piedestału własnej wielkości. Skrucha ... ale na piedestale. Jeśli jesteśmy pełni uznania dla jego skruszonej duszy, to warto jednak pamiętać, że Dawid nie przestał być wielki, że cały proces dokonywał się na tym piedestale wielkości i że ścigająca go łaska będzie musiała dalej drążyć tę wybraną przez Boga duszę. Ostatecznie skruszy Dawidowy piedestał dopiero seria nieszczęść i klęsk, których król będzie musiał doświadczyć, aby stać się małym przed Bogiem, tak bardzo małym jak żebrak proszący o miłosierdzie.

Na razie jest to dopiero początek procesu nawracania się Dawida. Jest on skruszony, ale motyw kary odgrywa istotną rolę w tej skrusze człowieka, który ciągle wierzy we własną dobroć i wielkość. Bóg przychodzi do nas jako światło, jako światło prawdy, stopniowo jakby osaczając nas tym światłem, ażeby nas w końcu zdobyć, uratować i zbawić. Przyjdzie jeszcze Dawidowi dużo cierpieć potem, to będą dalsze światła prawdy o nim płynące z miłosierdzia Bożego.

"Kuszeni mirażem tronu"
Zeszyt nr 44
Wydawnictwo Ruchu Rodzin Nazaretańskich,Warszawa, 2006
Za zgodą Kurii Metropolitalnej Warszawskiej z dnia 28.04.2006 Nr 2066/NK/2006

sobota, 4 lutego 2012

"Uważał siebie za wiernego sługę Boga" (3)

"Kuszeni mirażem tronu"- Zeszyt RRN nr 44 (3)
Część 1.
W ŚWIETLE PRAWDY
"Ty jesteś tym człowiekiem"

"Człowiek istota nieznana" - tak zatytułował swą książkę (1935r.) noblista Alexis Carrel. Nieznana dla siebie i dla innych. Jest splątaną wewnętrznie tajemnicą, znaną jedynie Bogu, a nie sobie i innym. Na pytanie: do czego zdolny jest człowiek nieoczyszczony przez łaskę, zdany na własny egoizm, odpowiedź jest prosta, choć dla wielu szokująca - zdolny jest do każdego grzechu, do każdego zła. Dawid, najpotężniejszy król biblijnego Izraela jawi się nam jako postać niezwykła w swej wytrwałej cierpliwości i wierze w rzeczywiste działanie Opatrzności Bożej. Widzimy go jako postać niezwykle szlachetną, jakby ideał człowieka, który z pokorą znosi ataki manii prześladowczej Saula. Jest niezwykły, gdy atakowany przez Saula dwakroć darowuje życie swemu prześladowcy.

Ten wybitny przywódca o genialnym talencie organizacyjnym i mediacyjnym musiał mieć świadomość, że jest kimś wielkim, wyniesionym na piedestał. Subiektywnie uważał siebie za wiernego sługę Boga, o czystych rękach i sercu, skoro w swej pieśni dziękczynnej wyśpiewał: "Pan nagradza moją sprawiedliwość, odpłaca mi według czystości rąk moich. Strzegłem bowiem dróg Pana i nie odszedłem przez grzech od mojego Boga, bo mam wszystkie Jego przykazania przed sobą i nie odrzucam od siebie Jego poleceń, lecz jestem wobec Niego bez skazy i wystrzegam się winy. Pan mnie nagradza za moją sprawiedliwość, za czystość rąk moich przed Jego oczyma" (2Sm 22, 21-25).

Gdyby w tym czasie przyszedł do tego króla Dawida o czystych rękach i bez skazy przed Bogiem prorok i zapowiedział mu: popełnisz cudzołóstwo i staniesz się mordercą, to wydaje się, że wprawiłoby go to w osłupienie i że by nie uwierzył. Nawet gdyby to był prorok. Prorok Boga Jedynego.

Jak wielki musiał być u Dawida piedestał wiary w siebie, że nawet kiedy to, co wydawało się niewyobrażalne, stało się w końcu faktem i dopuścił się tej podwójnej niegodziwości, nie widać, żeby przed przyjściem proroka Natana miał wyrzuty sumienia. Można przypuszczać, że pojawiły się jakieś mechanizmy obronne racjonalizacji, dzięki którym król usprawiedliwił się przed sobą. Mógł jakoś próbować wyprzeć to cudzołóstwo, które mu się tylko tak przytrafiło, ale przecież nie jest złym człowiekiem. A potem uznać, że dobro narodu, nad którym panuje, wymaga, aby zło, jakie popełnił, zostało ukryte, jakby zatarte. (cdn)

"Kuszeni mirażem tronu"
Zeszyt nr 44
Wydawnictwo Ruchu Rodzin Nazaretańskich,Warszawa, 2006
Za zgodą Kurii Metropolitalnej Warszawskiej z dnia 28.04.2006 Nr 2066/NK/2006

czwartek, 2 lutego 2012

"...uważała się za najmniejsze stworzenie na świecie" (2)

"Kuszeni mirażem tronu"- Zeszyt RRN nr 44 (2)
Część 1.
W ŚWIETLE PRAWDY (cd)

Jeśli uznajesz swoją winę, swój grzech, może cię to dewaluować we własnych oczach i masz szansę nie czuć się wielki. Skruszony grzesznik nie jest wielki ani doskonały, jest bardzo mały. Dopiero kiedy pokorni uznamy własną nędzę i będziemy oczekiwać wszystkiego od Boga, możemy odkryć wielkość Mszy św. i wielkość uniżenia Boga, który tak bardzo grzesznym dzieciom oddaje się za pokarm. Jeśli przyjmujemy Komunię św., wierząc we własną wielkość, nic dziwnego, że nas to nie nawraca, nie zmienia. Bóg, który przychodzi i pragnie ciebie zamieszkać, jest jednym z wielu, których przyjmujesz, bo przecież po przyjęciu Komunii św. myślisz o tylu innych rzeczach, osobach. On jest jednym z wielu, o którym może najmniej myślisz w czasie dziękczynienia. Ciągle nie zamieszkuje twego serca.
Bóg wejrzał na uniżenie swojej Służebnicy, mówi Magnificat, bo Ona, będąc Niepokalaną, pełną łask, uważała się za najmniejsze stworzenie na świecie, mniejsze niż proch. I tak żyła. Bóg zachwycił się Nią i dlatego Ją wybrał, wybrał Jej łono na miejsce, gdzie począł się nasz Zbawiciel. Z powodu Jej małości, z powodu świadomości, że znaczy mniej niż proch, w najdoskonalszy sposób mógł Ją zamieszkać. W Magnificat Maryja śpiewa historię ludzkości, śpiewa, że Bóg „strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych" (Łk 1,52).

Jeśli i ty chcesz być wywyższony przez Boga, przede wszystkim potrzebujesz pokory, małości, naśladowania postawy Matki Bożej. Ale jak naśladować Tę, która była najpokorniejszą Służebnicą Pańską? Czy jesteś do tego zdolny ... To może się dokonać tylko w komunii z Chrystusem, który chce dzielić się z tobą własną pokorą, chce być pokorny w tobie. On tak bardzo kocha swą Matkę, najpokorniejszą Służebnicę Pańską, że chce posługiwać się w tobie Maryją jako szczególnym narzędziem swojej łaski, aby Ona była pokorna w tobie. On pragnie, byś żył pragnieniem uniżania się, aby na drodze tego narastającego pragnienia mógł cię coraz obficiej zalewać łaskami.

Tylko że w tobie nie ma pragnienia uniżania się. To wydaje ci się tak trudne, tak odpychające, tak obce dla całej twojej natury, która przecież pragnie wyniesienia. I na zasadzie kontrastu tym bardziej będziesz prosił Jezusa, aby rodził w tobie to pragnienie uniżania się, coś, co absolutnie cię przekracza, co tylko miłosierdzie Jezusa obecne w Maryi, szczególnym narzędziu Jego łaski, może w tobie zrodzić.

Chcę stawać przed Tobą ze świadomością, że chciwość wyniesienia będzie mnie niszczyć, że musisz mnie ocalić. Potrzebuję Ciebie, ale wciąż się zachowuję, jakbym Ciebie nie potrzebował, jakbym był tak wielki, że wszystko mogę zrobić sam, bez Ciebie. Dlatego potrzebuję Maryi, szczególnego narzędzia Twej łaski, aby Ona była we mnie Tą, która będzie potrzebowała Twojej obecności. Aby to pragnienie Twojej obecności stawało się we mnie narastającą potrzebą. By stawało się w końcu głodem. Potrzebuję, aby to Ona była we mnie pragnieniem uniżania się, ponieważ tylko to pragnienie uniżania się będzie rodziło we mnie głód Boga, potrzebę otwarcia się na Jego przebaczającą obecność. Potrzebuję Ciebie Maryjo, ale tak, byś to Ty jako szczególne narzędzie Jezusowej miłości do mnie realizowała we mnie swoje "Magnificat". Abyś realizowała we mnie na swój wzór nieustanne uniżanie się przed Bogiem. Żebym coraz mniej wierzył w siebie ze świadomością, jak wielkie są obszary mroku, które mogą bez Twojej miłosiernej obecności wybuchnąć nagle tym, co dotąd nie odkryte drzemie we mnie.

"Kuszeni mirażem tronu"
Zeszyt nr 44
Wydawnictwo Ruchu Rodzin Nazaretańskich,Warszawa, 2006
Za zgodą Kurii Metropolitalnej Warszawskiej z dnia 28.04.2006 Nr 2066/NK/2006

środa, 1 lutego 2012

"Kuszeni mirażem tronu"- Zeszyt RRN nr 44 (1)

"Kuszeni mirażem tronu"- Zeszyt RRN nr 44 (1)
Część 1.
W ŚWIETLE PRAWDY

„Boże, Ty otwierasz bramy swego Królestwa pokornym i małym ...” - modli się Kościół w liturgicznym dniu św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Tymczasem my wciąż jesteśmy zbyt wielcy, żeby bramy Królestwa mogły się otworzyć. My jesteśmy zbyt wielcy, a Bóg jest zbyt mały, byśmy go odkryli, zwłaszcza że zwykle nie objawia się poprzez huk grzmotów czy oślepiające światło błyskawic.

Kiedy Mojżesz rozmawiał z Bogiem na górze Synaj trzęsącej się i spowitej kłębami dymu, Bóg objawiał swą moc a lud drżał i bał się (por. Wj 19,16-25). Teraz tak się nie dzieje, nie doświadczamy tego rodzaju gwałtownych wydarzeń, które ujawniałyby naszą kruchość i całkowitą zależność od Boga. Nie zdarza się nic szczególnego i dlatego zapominamy o Nim, o Jego obecności przy nas.

Człowiek dawnych wieków, dopóki jeszcze nie zdążył zachłysnąć się techniką, żył w poczuciu zależności od Boga. Żył w poczuciu słabości, niezdolności rozwiązania wielu swoich życiowych problemów. Teraz jest inaczej - pracujesz, zarabiasz, kupujesz, urządzasz się, i… iluzja rośnie. W takiej sytuacji bardzo łatwo jest zapomnieć o Bogu, łatwo jest myśleć, że twoje życie zależy od ciebie. Od ciebie zależy, co kupisz, co zjesz, gdzie zamieszkasz - wszystko zależy od ciebie. Jesteś jak Bóg, choć wiesz, że ta twoja wielkość ma pewne ograniczenia: nie możesz żyć wiecznie, ale możesz posiadać tyle różnych zabezpieczających cię rzeczy. Nie wszystkie, bo masz ograniczoną ilość pieniędzy, ale wystarczająco dużo, by mieć satysfakcję, że panujesz nad swoim życiem. I to jest twój tron.

Ta pewność, że jesteśmy jak bogowie, jest większa i silniejsza niż możemy sobie wyobrazić. Siła tego przekonania jest proporcjonalna do naszej pychy. Własnej pychy nie możesz odkryć lepiej jak tylko poprzez relację z Bogiem w życiu codziennym. Jeśli zapominasz o Bogu, znaczy to, że jesteś pyszny, zapominasz, bo nie widzisz Go w swoim codziennym życiu, nie odkrywasz Jego obecności, Jego działania, Jego łask ...

Bóg jest za mały dla ciebie.

A Jego małość jest tak wielka, ze me możesz jej odkryć. Widzisz muchy, komary, wiele innych rzeczy, ale Bóg jest dla ciebie jeszcze mniejszy - mniejszy od komara. Jeśli nie odkrywasz Boga, to znaczy, że jest dla ciebie zbyt mały, albo inaczej mówiąc ty jesteś nad wyraz wielki.

Aby odkryć Bożą obecność, musisz przez pokorę stać się mniejszy. Gdybyś miał świadomość, że jesteś prochem, prędko odkryłbyś wielkość Boga. Mojżesz rozmawiając z Panem przemawiającym ze środka gorejącego krzewu, odkrył Jego obecność, ponieważ czuł się mniejszy od prochu (Wj 3,2-6). My wciąż jesteśmy zbyt wielcy, dlatego nie dzielimy z Nim swej codzienności, nie zauważamy Go. Jak słoń, który nie zauważa mrówki, a nawet jeśli ją widzi, to się nią nie interesuje, jest dla niego zbyt mała. Słoń mógłby odkryć mrówkę, gdyby stała się wystarczająco wielka - jak lew czy tygrys.

Tymczasem, tak naprawdę, różnica między nami a Bogiem, z którym wchodzimy w relację, jest niewyobrażalna. On jest tak wielki, że cały wszechświat nie zdoła Go ogarnąć.
Czy ten Bóg, który pragnie zamieszkać twe serce, nie patrzy na ciebie z jakimś ogromnym bólem?
Czy twoja wielkość nie jest przeszkodą, by On - tak mały - mógł ciebie zamieszkać?
Skoro jest tak mały, jak może zamieszkać ciebie, tak wielkiego?
Twoje poczucie wielkości, twój tron zamyka cię na Boga, który cię stworzył i umarł za ciebie, odkupił cię, aby cię sobą wypełnić. (cdn)

"Kuszeni mirażem tronu"
Zeszyt nr 44
Wydawnictwo Ruchu Rodzin Nazaretańskich,Warszawa, 2006
Za zgodą Kurii Metropolitalnej Warszawskiej z dnia 28.04.2006 Nr 2066/NK/2006


"Maryja jest formą, w której jesteśmy duchowo kształtowani. Proces ten dokonuje się stopniowo i trwa całe życie, aż po dopełnienie się w momencie śmierci.
Gdy w chwili śmierci nie będziesz jeszcze w pełni duchowo ukształtowany, to proces ten będzie musiał dokonywać się dalej w czyśćcu.
Bóg jednak chce, byś uświęcił się, to znaczy został w pełni ukształtowany w formie, jaką jest Maryja, już na ziemi."
("Oto Matka twoja", s.68)