niedziela, 8 stycznia 2012

"...na szczycie tronu nie ma skruchy" (19)

"Przedziwny świat Jedynej Miłości"- Zeszyt RRN nr 45 (19)
Część 2. WSZYSTKO INACZEJ
Tak zwane porażki (cd)

Jeśli boisz się przed Nim przyznać, że coś ci się nie udało, to wierzysz w Boga, który nie istnieje. Nawet jeżeli często o Nim myślisz, żyjesz jakby Boga nie było, bo takiego Boga, o jakim ty myślisz - nie ma. Tak skrzywiony obraz Boga uniemożliwia ci skruchę, bo skrucha zawiera w sobie uznanie winy, a przecież na płaszczyźnie duchowej wina ma coś z porażki. Skrucha jest nie możliwa bez jak najczęstszego uznawania przed Bogiem swoich porażek i bez decyzji, żeby zrobić to, co syn marnotrawny, który w końcu powrócił do ojca i przyznał się do kompletnej życiowej klęski. Ale gdyby wcześniej się na to zdobył, iluż cierpień mógłby sobie zaoszczędzić.

Pozostaje oczywiście cały świat emocji, nad którymi trudno zapanować. Ale nie o to chodzi, żebyś porażki zaakceptował w sferze emocjonalnej. Chodzi o to, żeby twój umysł i twoja wola dostrzegły w nich wartość. Jak ktoś napisał, tylko porażka jest czysta. Przecież porażki nie możesz przywłaszczyć, nie możesz się chlubić z porażki. Jakie to miłe Bogu, kiedy porażka wytrąca ci z rąk oręż chwalby, oręż wynoszenia się nad innych, bycia wielkim.

Łatwo jest mówić o przyjmowaniu porażek, ale przecież nam - którzy mamy ranę grzechu pierworodnego i rodzącą się stąd chciwość sukcesu, to namiętne pragnienie, żeby być kimś - wciąż grozi, że ta porażka nas powali. Może zrodzić w nas smutek, zniechęcenie czy bunt albo po prostu nie przyjmiemy jej do świadomości. Jeśli zastosujesz mechanizm wyparcia, będziesz usiłował tworzyć cały świat iluzji, w którym tron twego wyniesienia będzie wciąż eksponowany, wbrew oczywistości będziesz wmawiał w siebie, że ten tron ma się wciąż dobrze, że jest mocny, solidny.

I tu dotykamy dramatu. Bo jak Bóg może ci pomóc, jak może ci się udzielać w swoim miłosierdziu, jeśli ty wierząc ciągle w trwałość swego iluzorycznego wyniesienia nie chcesz otworzyć się na Niego. Bo na szczycie tronu nie ma skruchy, nie ma otwarcia się na łaskę. Bóg nie może posyłać ci Maryi jako narzędzia swej łaski, bo przecież masz wszystko. Masz siebie i to dla ciebie jest wszystko. Nie przyjmiesz więc Tej, która jest znakiem miłości Chrystusa do ciebie, bo przecież niczego nie potrzebujesz. Jej również.

Pozostaje ci jedynie zwracać się do Jezusa z błaganiem o ratunek wołając do Niego:
Ty, który jesteś miłosierdziem, widzisz, że mogę się całkowicie zatracić w tych iluzjach pogrążony i że jestem bardzo biednym człowiekiem Z racji swego zamknięcia. Ale skoro Ty jesteś zakochany w łotrach, tych najgorszych, to dla mnie pojawia się światełko, że i ja mogę się wśród nich odnaleźć i na mocy tego odnalezienia się wśród łotrów i najgorszych uzyskać prawo do Twego szczególnego miłosierdzia. Jeżeli jestem przypadkiem beznadziejnym, to mam szczególne prawo do Twego miłosierdzia, prawo błagania Ciebie, abyś posłał Maryję jako narzędzie swojej łaski, byś przez Nią otwierał mnie na swoją miłość, która pozwoli mi przyjąć niewyobrażalne zdroje Twego miłosierdzia.
(cdn)
"Przedziwny świat Jedynej Miłości"
Zeszyt nr 45
Wydawnictwo Ruchu Rodzin Nazaretańskich,Warszawa, 2006
Za zgodą Kurii Metropolitalnej Warszawskiej z dnia 28.04.2006 Nr 2067/NK/2006

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Maryja jest formą, w której jesteśmy duchowo kształtowani. Proces ten dokonuje się stopniowo i trwa całe życie, aż po dopełnienie się w momencie śmierci.
Gdy w chwili śmierci nie będziesz jeszcze w pełni duchowo ukształtowany, to proces ten będzie musiał dokonywać się dalej w czyśćcu.
Bóg jednak chce, byś uświęcił się, to znaczy został w pełni ukształtowany w formie, jaką jest Maryja, już na ziemi."
("Oto Matka twoja", s.68)